wtorek, 8 lipca 2014

Podstawy antropologii dla pisarzy fantastyki: część pierwsza

Tworząc jakąkolwiek nową rasę w fantasy czy science fiction, ale nie tylko rasę, a kulturę, trzeba zastanowić się nad kilkoma rzeczami, które dotyczą także i społeczeństw w naszej rzeczywistości. Poniżej przedstawiam listę paru rzeczy, nad którymi należałoby się zastanowić: z adnotacją, że wcale nie ma obowiązku uwzględniać wszystkiego, ale im więcej punktów uwzględnimy, tym bardziej kompletna będzie tworzona przez nas kultura. Użyję też paru przykładów z książek, które czytam, z filmów i seriali, z prac antropologicznych i z własnych prac nad fikcyjnymi kulturami.

Ten tekst wziął się z pytania znajomej, która chciała dowiedzieć się ode mnie, jak stworzyć oryginalnych orków. Zagięła mnie tym, bo moich orków bardzo lubię i fajnie mi się nad nimi pracowało, ale absolutnie nie uważam ich za oryginalnych. Obawiam się, że nie wiem, czy umiem ocenić jakąś fikcyjną kulturę jako oryginalną. Kto tworzyłby oryginalne fikcyjne kultury? Ursula Le Guin, która wykorzystała swoją wiedzę antropologiczną? Tolkien, który zbudował świat na języku? China Mieville, zaludniający Nowe Corbuzon dziwacznymi rasami? Nora Jemisin, która sięgnęła do kultur afrykańskich i bliskowschodnich?
Nie umiem wskazać, która kultura będzie oryginalna: sądzę natomiast, że umiem wskazać, która jest ciekawa i kompletna. I mogę dać wskazówki, które być może pomogą komuś w osiągnięciu tej kompletności.

Od razu mówię: rozpisałam się strasznie, a cały czas mam wrażenie, że nie uwzględniłam wszystkiego, co uwzględnić bym mogła. Jest wiele rzeczy, które możemy wykorzystać w tworzeniu fikcyjnej kultury, a przykładów z rzeczywistości albo z fikcyjnych światów: wcale nie mniej. Zachęcam do szukania inspiracji i własnych ścieżek i zaznaczam, że też wszystko, co tu opisałam koniecznie musi zostać wymyślone w każdym szczególe – a na pewno nie ma sensu każdego z tych detali opisywać. Najważniejsze, to mieć w głowie (lub w notatkach) jakieś pojęcie o tym, co stoi za zachowaniem bohatera pochodzącego z naszej fikcyjnej kultury.


1. Biologia i wygląd fizyczny
Banalne, wydawałoby się, w wypadku nowych ras. Bierzemy człowieka, dodajemy dziwne uszy, parę wyrostków tu i tam, może zmieniamy kolor, w zależności od tego, jaki budżet posiadamy i wychodzi nam startrekowy Obcy Tygodnia. Bardzo wygodne działanie, kiedy jesteśmy scenarzystami serialu o strukturze proceduralowej (jeden odcinek – jedna zagadka/jedna przygoda).
Jeśli robimy film, piszemy książkę albo scenariusz serialu, który ma ciągłą strukturę fabularną, projektujemy postaci do gry musimy się więcej napracować. Jeśli opieramy naszą rasę na przykład na kocie, króliku czy kangurze, musimy wziąć pod uwagę, jaką konstrukcję ciała ma dany gatunek i zastanowić się, czy powstała z niego inteligentna rasa nie będzie miała czasem innej konstrukcji nóg, innego zestawu palców, sposobu poruszania się. Jeśli decydujemy się na ogon, pamiętajmy o jego istnieniu: niech się porusza, to może być sposób wyrażania emocji. Jeśli jest chwytny – może być bardzo przydatny na przykład w walce. Może przeszkadzać, jeśli postać z rasy ogoniastej trafi do mieszkania bezogoniastych (jak usiąść na krześle, gdy ma się gadzi ogon?). A co z twarzą? Pysk będzie miał inną mimikę, niż ludzka twarz.
Co z metabolizmem, zwłaszcza u istoty która oddycha substancją inną, niż tlen? Jeśli, jak David Brin w cyklu o Wspomaganych, chcemy stworzyć gatunek poruszający się na kołach, zastanówmy się, czy i jak koło mogło wyewoluować i czy na pewno jest praktyczne (Nawet, jeśli, jak u Brina, wspomniane kółka są efektem inżynierii genetycznej... Autor nie wyjaśnia, jak to dokładnie działa, ale ja na przykład nie umiem wyobrazić sobie konstrukcji stawu, na którym by się to opierało). Jeśli tworzymy gatunek bytów energetycznych (powszechne w science fiction), pomyślmy o tym, że opiera się on na kompletnie innych zasadach, niż gatunek biologiczny. Co go trzyma w kupie? Jakiegoś rodzaju skafander? A jeśli nasza istota zdejmie skafander, co się z niż stanie? Jeśli się rozproszy, to można zacząć się zastanawiać, jakim cudem doszła do etapu kulturowego, kiedy jedynym, co ją utrzymuje jest sztucznie wykonana maszyna. Wcześniej musiała być czym innym, prawda?
Jeśli tworzymy coś skrzydlatego, pomyślmy nad mechaniką skrzydła. Jak wygląda rozłożone, czy do lotu wystarczy skrzydłami pomachać, czy trzeba wystartować z wyższego punktu żeby poszybować, co postać robi ze skrzydłami, kiedy nie lata, czy jej podstawową formą poruszania się jest latanie, czy chodzenie?
A istoty bardziej humanoidalne? Dodanie człowiekowi dziwnych uszu to rzecz prosta. Może spróbujmy dołożyć do tego rysy twarzy inne, niż te, które uważamy za normę? Na czym opiera się typowo elfia uroda (przy założeniu, że elfy rzeczywiście są zawsze piękne)?
Pomyślmy nad zmysłami. Jak nasza rasa widzi, jaki ma węch, co słyszy, na ile opiera się na smaku i dotyku. Może nie widzi kolorów? Może posługuje się echolokacją? A co ze zmysłem równowagi? Co ze zmysłem przestrzeni?
Przydałoby się pomyśleć nad kształtem oczu, nosa, kości policzkowych, podbródka... A nie, stop! O tym trzeba myśleć zawsze! Nie tylko w wypadku nie-ludzi, ale i w wypadku ludzi. I nie tylko grup, ale też pojedynczych jednostek.
A jeśli mowa o grupach ludzkich: one też mogą różnie wyglądać! Wielu autorów o tym zapomina, tworząc kolejne sagi fantasy o jasnowłosych niby-wikingach. Czy ktoś próbował zrobić czarnych niby-wikingów? Może przydałoby się? Świat fantasy, nawet wzorowany na historycznej epoce, nie jest naszym światem. A przecież i w naszym świecie ludzie pojawiają się ludzie w wielu odcieniach brązowego, żółtego i różowego. Gorzej, zazwyczaj mają do tego różne rysy twarzy (skośne oczy, duże oczy, szerokie nosy, małe nosy, garbate nosy, mięsiste wargi, wystające kości policzkowe...), różne włosy (nie chodzi tylko o kolor, ale i o strukturę), różną budowę ciała... Gorzej, te cechy mogą się mieszać i jakaś grupa etniczna może być na przykład wypadkową cech azjatyckich i afrykańskich. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w fikcyjnym świecie stworzyć lud o takim wyglądzie! Albo ludzi o ciemnej skórze i afrykańskich rysach twarzy, ale jasnych włosach i oczach. Czemu nie? (W bibliografii znajdziecie linki do kilku ciekawych blogów na tumblrze, na których można obejrzeć zdjęcia o różnych, egzotycznych z naszego punktu widzenia, wyglądach).
Poza tym, kto powiedział, że np. elfy MUSZĄ być albo białymi wysokimi elfami, albo czarnymi drowami? Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby elfy były zróżnicowane fizycznie bardziej, niż tylko kolorem włosów, oczu i tym, czy żyją w lesie, czy pod ziemią.
Ciekawostka: rude włosy trafiają się we wszystkich ludzkich populacjach. Tak, najczęstsze są w europie północnej i wschodniej, ale zdarzają się na przykład w Indiach, Chinach, na Polinezji, w Afryce Północnej.

2. Kulturowe podejście do wyglądu
Ok, to że mamy opracowany wygląd rasy/gatunku/kultury to już coś. Ale należy pamiętać, że nasza fikcyjna kultura będzie też miała do swojego wyglądu własne podejście. W to wchodzą wszelkie normy, kanony piękna, ozdabianie i modyfikowanie ciała, ubiór, fryzura. Gorzej: te zmienne mogą różnić się w zależności od grupy wewnątrz kultury. Od warstwy społecznej, kasty, wykonywanych funkcji... Inaczej będzie ubierał się władca, inaczej wojownik, inaczej szaman i im sztywniejsza hierarchia, tym zasady dress codu będą sztywniejsze. Ale będą zależeć też od statusu ekonomicznego. Ktoś bogatszy (co często wiąże się z wyższą pozycją w hierarchii) będzie nosił droższe tkaniny i biżuterie, biedny będzie ubierał się w znoszone, łatane ubrania z gorszych tkanin albo w zużyte ubrania klas wyższych. Wojownik będzie nosił ubrania dostosowane do walki, najpewniej odpowiadające dostępnemu poziomowi technologicznemu i stanowi posiadania. Ale w sytuacjach oficjalnych może na przykład nosić paradną wersję zbroi czy munduru (choć założenie na audiencję u władcy zbroi powygniatanej w bitwie, poplamionej krwią może stać się ważną demonstracją), albo normalne ubranie, choć z pewnymi insygniami wskazującymi na status. Podobnie funkcjonariusz religijny, inne ubranie będzie nosił podczas odprawiania obrzędu, a inne w sytuacji codziennej. Może to, choć nie musi, być jakiś szczególny strój, w którym nawet na ulicy poznamy kapłana, ale pamiętajmy, że we wczesnym średniowieczu codzienne ubranie księdza czy zakonnika nie różniło się wiele od ubioru przeciętnego człowieka, a i dziś wielu księży chodzi w spodniach, tylko z koloratką jako symbolem statusu. Wszystko zależy od tego, jak ważne w danej kulturze będzie prędkie rozpoznawanie statusu na podstawie wyglądu.
Takim kodem może być też fryzura. W średniowieczu duchownych wyróżniała tonsura, czyli wygolony czubek głowy. Zakonnice mają obowiązek zakrywać włosy. Dredy uważane są za fryzurę charakterystyczną dla subkultur, podobnie jak irokez, ale na przykład polska szlachta w XVII i XVIII wieku goliła boki głowy uzyskując fryzurę podobną do irokeza. W Korei Północnej mamy kilka fryzur uznawanych za dopuszczalne, z tym, że studenci powinni nosić fryzurę identyczną z fryzurą Kim Dzong Una. W XVIII wiecznej Francji noszono wysokie, pudrowane peruki. Ortodoksyjne żydówki po ślubie golą głowy i noszą peruki, w dawnej Polsce świeżo upieczona mężatka obcinała włosy – jak widać obcięcie włosów może wiązać się z jakimś obrzędem lub zmianą statusu, dlatego temat zazębia się z tematem poświęconym rytuałom.
Podobnie kwestia modyfikacji ciała: przekłuwanie uszu, nosa, innych części ciała, tatuowanie, skaryfikacja, wszystko to może zarówno pełnić rolę czysto ozdobną, jak i wiązać się z przynależnością grupową albo być częścią rytuału. Czasem jednym i drugim.
A co z kanonami urody? Ano prawda jest taka, że i one zależą od kultury. Obecnie ideałem urody jest kobieta szczupła, wysoka, z dużym biustem, ale mamy okresy historyczne i kultury, w których ideał kobiecości musi całkiem sporo ważyć. Kultura zachodu preferuje europejskie rysy twarzy, jasną skórę i włosy w najlepszym wypadku faliste: efektem jest rozjaśnianie Photoshopem ciemnoskórych modelek i nagminne prostowanie włosów u Afroamerykanek. W Indiach popularne są kremy, które mają wybielić skórę... ale te ideały urody są uwarunkowane kulturowo i możemy stworzyć kulturę, w której to właśnie ciemna skóra stanowi ideał, a jasnoskórzy obcy uważani są za brzydkich bo bladych jak robaki. Podobnie z ideałem męskości: jasne, kultura która preferuje walkę będzie promować mężczyznę muskularnego (Albo i wysoką, muskularną amazonkę, bo czemu by nie?), ale przecież to tylko jeden punkt spektrum. Mężczyzna smukły, delikatny, chłopięcy też może być stanowić ideał, bo czemu by nie. W sumie jeszcze nawiążę do tematu w punkcie poświęconym płci.
A rasy nie będące ludźmi? One też będą mierzyły kanony urody własną miarą. Niebieskoskórzy mogą uważać inne kolory skóry za odstręczające. Brak łuski może okazać się odpychający dla gatunku gadziego... podobnie jak te dwa worki tłuszczu na klatce piersiowej samic ssaka, ohyda! Jeśli stwierdzicie, że wasze elfy są piękne, a orkowie brzydcy, to zastanówcie się: dla kogo właściwie? Dla własnej rasy? Dla ludzi? Sądzę, że nawet wśród pięknych elfów ktoś może być uznany za mniej pięknego, a dla orczycy atrakcyjniejszy będzie inny ork niż elf. Co nie oznacza braku wyjątków, jak zawsze. To, że dla jakiejś kultury ideał urody jest taki a nie inny, nie oznacza, że wśród jej przedstawicieli nie będziemy mieli osób z kompletnie odmiennym gustem. Znacie przysłowie o amatorach potwór, prawda?

3. Płeć kulturowa i seksualność
Płeć jest zawsze taka sama, nie zmienia się, w każdej kulturze kobiety są łagodne i delikatne, a mężczyźni silni i agresywni, za tym stoi biologia, a jeśli pojawiają się jakieś odstępstwa, to jest to tragedia i społeczeństwo, które to propaguje upadnie.
Tyle, że to nie tak.
Ok, prawda jest taka, że tak, istnieje biologia i istnieje płeć biologiczna. Dla uproszczenia przyjmijmy, że to zawsze XX dla kobiet i XY dla mężczyzn i pomińmy (na razie) przypadki takie jak XXX, XXY czy X. Pomińmy też sytuacje, w których osobnik posiada odmienne od uznanych za normę narządy płciowe. Na razie zostańmy przy podstawowej binarności.
Ok. Mamy kobietę i mężczyznę. Jaka jest między nimi różnica? Ano kobieta rodzi dzieci i stanowi to dla niej wielkie obciążenie biologiczne. W związku z tym kobiety były i są postrzegane jako słabsze. Mężczyźni jako ci, którzy walczyli, bronili i zapewniali byt...
...tylko że to nie tak. W kulturach zbieraczo-łowieskich większa część pożywienia pochodzi ze zbieractwa. Kto zajmuje się zbieractwem? Kobiety. Mężczyzna paleolityczny upolował raz na jakiś czas tego mamuta, dostarczył wartościowego pożywienia zwierzęcego, ale bez zbieractwa kobiet by nie przeżył. W kulturach neolitycznych – i późniejszych rolniczych też – kobiety pracowały na roli. Ciężko pracowały. Jak to się ma do przekonania, że kobiety są takie delikatne i nie podołają pracy fizycznej? Nijak.
A wojna? Taka niby domena mężczyzn? Kobiety walczyły w wielu kulturach. Jasne, zawsze było ich mniej, ale ich obecność potwierdzają choćby źródła historyczne, archeologia. Kobiety były też władczyniami. Choć modelowy matriarchat mógł nigdy nie istnieć, zawsze zdarzały się w patriarchalnych społeczeństwach kobiety, które za sprawą własnej determinacji lub/i okoliczności obejmowały najwyższe funkcje państwowe. Nie mówiąc już o tych, które rządziły za kulisami, jako szare eminencje. Co nie neguje bynajmniej faktu, że kobiety są ofiarami przemocy, tak rzeczywistej, jak i symbolicznej i że sprawcami tej przemocy są częściej mężczyźni (nawet przemoc w rodzinie dokonywana na mężczyznach ma częściej męskich sprawców). System oparty na nierówności płci krzywdzi obie płcie: kobiety wyraźniej, dyskryminacja mężczyzn jest bardziej ukryta.
Ok, użyłam terminu płeć kulturowa. Płeć kulturowa to nic innego, jak ten zły, straszny gender, który zjada ludzi. Czyli to, w jaki sposób płeć jest postrzegana w danym społeczeństwie i okresie historycznym, w jaki sposób konstruowane są role płciowe, co uważa się za dozwolone dla kobiet, a co dla mężczyzn. I zaręczam wam, nawet historia naszego świata pokazuje, jak bardzo się to może różnić!
Mężczyzna nie płacze? Więc czemu płaczą heroiczni bohaterowie Homera? W plemieniu Arapeshów w Nowej Gwinei i mężczyźni, i kobiety są równie łagodni i opiekuńczy. Na Bliskich Wschodzie i w Europie do XIX wieku właściwie mężczyźni nosili bardzo kolorowe, ozdobne ubrania i nikt nie utożsamiał tego z niczym „złym”. Dzieci niezależnie od płci nosiły sukienki. Róż był kolorem męskim (bo związany z czerwienią krwi) a niebieski – żeńskim. Naprawdę, mogłabym wymieniać wiele ciekawych przykładów, ale tworzycie nową kulturę: wymyślcie własną.
A może stworzyliście gatunek, w którym samiec i samica różnią się mniej, niż ludzie? Na przykład jajorodny, gdzie okres od zapłodnienia do złożenia jaja jest bardzo krótki? W takim wypadku kobieta tego gatunku jest mniej obciążona. Składa jajo, zostawia je, wraca do pracy, wyklute po jakimś czasie dzieci pozostają pod opieką obojga rodziców, zwłaszcza, jeśli nie trzeba ich karmić mlekiem. Albo, jeśli laktację przechodzą i mężczyźni i kobiety. A może, podobnie jak u koników morskich, mężczyzna nosi zapłodnione jaja w specjalnej kieszeni na brzuchu? Wtedy to on jest w ciąży i trzeba się nim opiekować. A co, jeśli gatunek jest hermafrodytyczny?
Swoją drogą, prawidłowo przebiegająca ciąża u zdrowego człowieka NIE JEST CHOROBĄ. Kobieta przez większość czasu może prowadzić normalną aktywność i jakiejś strasznej opieki nie potrzebuje. Przy odpowiednim wsparciu i opiece medycznej.
A co z seksem? Czy jest traktowany jako naturalny, czy jako niemoralna konieczność? Czy można uprawiać go z każdym, czy tylko z współmałżonkiem? We własnej sypialni, czy publicznie? Czy kazirodztwem jest seks z bratem/siostrą, czy może elity władzy uważają małżeństwo między rodzeństwem za wskazane? A może kazirodztwem jest seks z przedstawicielem własnego klanu, czy połowy endogamicznej? Jak każe się kazirodztwo? Jakie jest podejście do dziewictwa, do abstydencji seksualnej?
Co z homoseksualizmem? Czy jest karany, czy może uważany za dozwolony dla pewnych jednostek (na przykład kapłanów, szamanów etc)? Może jest rytualizowany, jak wśród plemion Nowej Gwinei, gdzie stosunek homoseksualny ma za zadanie przekazywać moc od mężczyzny do chłopca? Jak będzie czuł się homoseksualista w danej społeczności? Będzie mógł się ujawnić, czy zostanie w szafie? Czy homoseksualizm kobiecy jest zauważany, czy może społeczność upiera się, że lesbijki nie istnieją, bo co one niby miałyby robić? A może, jak to jest nagminne w naszej kulturze, geje uważani są za obrzydliwych, a lesbijki za ciekawe wizualnie? A może, jak w starożytnej Grecji związek między mężczyzną i młodzieńcem jest traktowany jako ideał, jako najwyższa miłość i okazja do przekazania wiedzy? Czy w ogóle uznawany jest homoseksualizm jako odrębna orientacja, czy jako etap przejściowy albo tylko pewne zachowania? Co z biseksualizmem? Co z panseksualizem? Co z osobami aseksualnymi? (Bi, pan i asi są BARDZO słabo reprezentowanymi grupami).
A co z transseksualnością? Czy kultura w ogóle uznaje, że ktoś może urodzić się w niewłaściwym ciele? Jak radzi sobie z takimi przypadkami? Czy uznaje istnienie osób interseksualnych, genderqueer?
Pamiętajmy, że w wielu kulturach pojawia się jakaś kategoria „trzeciej płci” pozwalająca na wyrażanie jakiegoś spektrum nieheteronormatywnych postaw!
A jaki jest stosunek kultury do nagości? Czy można chodzić nago publicznie? W łaźni? Czy kobiece piersi mogą zostać odkryte, jak w kulturze Egejskiej lub starożytnym Egipcie? Co z męskim torsem? Co z pośladkami, genitaliami, nogami (W Europie i odsłanianie nóg było nieprzyzwoite). Co z innymi częściami ciała (Twarz, włosy, ramiona...)?
Jak wyglądają zaloty? Zakładają długie, kurtuazyjne podchody czy obcesowe „Let's fuck!”? Może zaloty komuś z zewnątrz trudno odróżnić od walki (co może zaowocować tragedią, zwłaszcza w sytuacji międzykulturowej)? Czy inicjatywę przyznaje się kobiecie? Mężczyźnie? Obojgu?
Jakie jest podejście do miłości? Idealizacja? Oderwanie miłości od seksu? Utożsamienie jej z seksem? Negowanie jej istnienia? Uznawanie tylko dworskiej miłości poza zawartym z rozsądku małżeństwem?
Ufff, mogłabym tak długo. Temat-rzeka. Pominęłam setki rzeczy, ale i tak punkt rozbudowany strasznie. Mam jednak nadzieję, że wiecie, w jakim kierunku myśleć :)
Bardzo bym radziła trzy rzeczy. Rzecz pierwsza, jeśli na stronie 40 waszej powieści napiszecie, że w danej kulturze panuje pełne równouprawnienie i kobiety mogą robić to samo, co mężczyźni, to pokazujcie to, do cholery! Pokazujcie kobiety wojowniczki, kowali, pracujące w polu, obejmujące pozycje państwowe. Pokazujcie kobiety kompetentne na swoich stanowiskach, których podwładni słuchają i które podwładni szanują (ale też te niekompetentne). Pokazujcie mężczyzn zajmujących się dziećmi i świadczący usługi seksualne – także na rzecz kobiet. Jeśli na stronie 360 dowiem się, że ta niby egalitarna płciowo kultura mężczyznę o wielu partnerkach uważa za godnego podziwu, a kobietę która ma wielu partnerów – za godną pogardy, to wierzcie mi, rzucę waszą książką za okno.
Rzecz druga: jeśli chcecie stworzyć świat bardzo mizogyniczny, homo- i transfobiczny, to proszę bardzo, wasza wola. Ale jeśli stworzycie go tak, że będzie widać jak na dłoni, że to świat odzwierciedlający wasze poglądy, gdzie kobiety siedzą cicho i z radością zaspokajają swoich Panów i Władców, geje to źli pedofile a zabijanie ich to akt heroizmu, a prawdziwa Menskość aż wylewa się jako Jedyna Słuszna Norma – rzucę waszą książką za okno, a was wywalę ze znajomych na fejsie.
Rzecz trzecia: jeśli chcecie opisać gwałt to... no, przemyślcie to. Raz. I drugi. I trzeci. Ale o gwałtach był osobny tekst, więc nie będę się powtarzać. Jeśli stworzycie świat, w którym gwałt jest radosną normą, to rzucę waszą książką... no, wiecie gdzie!

4. Cykl życia i rodzina
Każdy rodzi się, dorasta, starzeje się i umiera. No, chyba, że jest nieśmiertelny. Wtedy zaczynają się problemy, ale o tym potem. Na razie skupmy się na fakcie, że to, jaką ten cykl życia ma oprawę, jest uzależnione od kultury.
Przede wszystkim, człowiek ma rodziców i rodzinę: ale rodzina rodzinie nie równa. Obecnie w świecie tak zwanej „cywilizacji Zachodu” model rodziny nuklearnej (matka, ojciec i dziecko/dzieci) wyparł (choć nie wyeliminował całkowicie) rodzinę wielopokoleniową i miesza się z modelami alternatywnymi (rodzic samotny wychowujący dziecko/dzieci, para jednopłciowa z potomstwem lub bez, rodzina pachworkowa). Nie zgadzam się z bijącymi na alarm społecznymi konserwatystami, że rodzina nuklearna zaniknie... zresztą, nie jest ona wcale tak bardzo oczywistym modelem. Świat zna wiele innych typów rodziny i napisano na ten temat masę prac antropologicznych, bo pokrewieństwo, dziedziczenie i więzi między krewnymi to jedno z najważniejszych zagadnień dla wiedzy o ludzkich (a pewnie i nie ludzkich, jeśli przeniesiemy to na grunt literatury fantastycznej) kulturach.
Więc, czy dana kultura uznaje małżeństwo? Czy jest ono kontraktem społecznym, czy formalizacją romantycznego związku? Komu wolno je zawrzeć i z kim? Kto ma w nim pozycję uprzywilejowaną? Mężczyzna, jako „silniejszy” czy kobieta, bo matka zawsze jest pewna? W związku z tym, czy majątek i nazwisko dziedziczy się po linii męskiej czy żeńskiej? Kto wychowuje dzieci? Jeden rodzic? Oboje? A może dzieci wychowywane są w grupie rówieśniczej przez wszystkich członków społeczności? Jak rozumiana jest rola ojca, rola matki? Jaką rolę mają dziadkowie, wujowie, ciotki (Zdarzają się kultury, gdzie to wuj pełni rolę „społecznego ojca” bardziej, niż ojciec biologiczny: znów, pokrewieństwo po linii żeńskiej jest pewniejsze)? Co z adopcjami (w wielu kulturach dziecko adoptowane ma równe prawa co biologiczne)? Co z pokrewieństwem z wyboru?
Jak postrzega się dzieciństwo? Czy dziecko to „miniaturowy dorosły” obciążony takimi samymi obowiązkami, czy, jak w naszej kulturze, dzieciństwo uważane jest za czas szczególny i okres niewinności? Kto i jak edukuje dzieci? Czy istnieje sformalizowana edukacja, czy tylko nauka przez obserwację i uczestnictwo w życiu społeczności?
Czym kończy się dzieciństwo? Często jest to jakiś rytuał inicjacyjny – we współczesnej Polsce teoretycznie taką rolę obrzędu przejścia pełni matura. Ale społeczeństwa zachodnie nie mają na dobrą sprawę jednego momentu przejścia między dzieckiem i dorosłym, jest ono rozciągnięte w czasie – obecnie nawet i do trzydziestego roku życia albo i dłużej. W tak zwanych społecznościach tradycyjnych młody człowiek po inicjacji miał obowiązek przejąć zachowania i obowiązki dorosłego.
Czy mamy osobne inicjacje dla chłopców i dla dziewczynek, czy może wspólną dla wszystkich? Czy są tajne czy otwarte? W jaki sposób wyznacza się wiek „przełomu”? Z jakimi obrzędami się łączy (patrz punkt o rytuałach)?
Czy są jakieś rytuały związane z innymi etapami życia? Jakimi? Zawarcie małżeństwa, narodziny pierwszego potomka, pierwsza praca, pierwszy zabity wróg w kulturze wojowniczej? Kolejne etapy nabierania doświadczenia? Kryzys wieku średniego? Przejście w starość i ustąpienie z roli głowy rodziny na rzecz dziecka (a może przeciwnie: najstarszy członek rodu przewodzi rodowi aż do swojej śmierci?)? Jak postrzegana jest starość (W Indiach czwartym i ostatnim etapem życia jest żywot pustelnika)? Jaką rolę w społeczeństwie mają ci, którzy stracili współmałżonka? Jak wygląda los ludzi bezdzietnych?

5. Wierzenia
Każdy w coś wierzy. Nie, nie omijajcie tego punktu, stwierdzając „w moim świecie nie ma bogów”. To że nie ma bogów, nie oznacza, że mieszkańcy twojego świata nie mogą w coś wierzyć. Ba, w świecie nie ma bogów, ale jego mieszkańcy mogą sobie jakichś wymyślić. A nawet jeśli uważają się za oświeconych i racjonalnych to... no, mogą wierzyć w skuteczność nauki i własną racjonalność. Mogą wierzyć, że są lepsi niż inne kultury, te, które sobie bogów wymyśliły. Że są jedynymi cywilizowanymi istotami na świecie i dlatego powinni przekonać innych do swoich racji. Oczywiście, to działa i w drugą stronę, ale chyba nie muszę podawać przykładów na ludzi/kultury, które wierzą w prawdę własnej religii jako jedyną słuszną?
Oczywiście, jeśli w swoim świecie bogów masz, możesz się zastanowić, czy wszystkie rasy i kultury postrzegają ich tak samo? Może dla jednych bogini śmierci jest niebezpieczna i szalona, inni zaś uważają ją za tą, która łagodzi cierpienia? Tad Williams w „Marchii Cienia” pięknie opisał świat, w którym bogowie istnieją, ale nie interweniują: to pozwoliło ludziom i Quarom na różne sposoby interpretować Wojnę Bogów i stworzyć przeczące sobie mitologie.
Ale strefa wierzeniowa obejmuje masę innych, nie związanych z bogami i światem nadnaturlanym aspektów. Można wierzyć, że dusza przodka musi wejść w ciało kobiety, by doszło do zapłodnienia. Można wierzyć, że aparat fotograficzny kradnie duszę. Można wierzyć, że woda się nie zagotuje, jeśli siedziała w niej żaba. Że szczepionki wywołują autyzm. Że mieszkańcy wioski za lasem to czarownicy. Generalnie wierzenia i przesądy mogą dotyczyć każdej sfery opisanej w pozostałych punktach.
Wierzenia zazwyczaj układają się w jakiś system, który dla danej społeczności stanowi model rzeczywistości.
Aaaa, i radziłabym unikać tworzenia kultur, w których wszystkie wierzenia są jednoznacznie złe, krzywdzące, dyskryminujące i nieprawdziwe. Podobnie jak kultur które we wszystkim mają rację.

6. Rytuały i święta
Każdy ma rytuały. Każdy. Oczywiście, to mogą być rytuału świeckie, jak na przykład olimpiada albo doroczna parada na cześć Wielkiego Przywódcy, święto miasta ze sztucznymi ogniami, ale i religijne: procesje, nabożeństwa, składanie ofiar. Rytuały mogą być też osobiste i kameralne, często związane z przechodzeniem na kolejny etap życia: nadanie dziecku imienia, wejście w wiek dojrzały, małżeństwo, pogrzeb. Rytuałem może być masowa msza i prywatna modlitwa.
Opisanie rytuału albo święta ożywia fabułę, pokazuje kulturę w działaniu, kulturę performatywną. Daje okazję do nawiązania do pozostałych elementów: jak ludzie ubiorą się na święto, na cześć czego jest ono zorganizowane, z jakimi wiąże się wierzeniami, jaka jest jego oprawa wizualna, czy używa się muzyki, czy tańczy się, śpiewa pieśni, wystawia przedstawienia, co się je, kto przygotowuje święto, kto przeprowadza rytuał i dlaczego, co robią mężczyźni, co robią kobiety, czy w święcie mogą uczestniczyć obcy, co na jego czas robi się z wyrzutkami: może pozwala mi się wrócić na łono społeczności, a może przeciwnie, składa w ofierze? Czy święto jest okazją do kojarzenia się w pary?

Rytuały pełnią ważną funkcję: jednoczą społeczności. Mają na celu potwierdzenie wierzeń, układów społecznych, sposobu życia, utrwalenie ich, ale i stworzenie i podtrzymanie więzi między członkami danej kultury.


C. D. N.

1 komentarz:

  1. "Jeśli jest chwytny – może być bardzo przydatny na przykład w walce."
    Nie tylko jeśli jest chwytny, prawdopodobnie ogon będzie pomocny przy utrzymaniu równowagi.

    "Na czym opiera się typowo elfia uroda (przy założeniu, że elfy rzeczywiście są zawsze piękne)?"
    To jest dobre spostrzeżenie, w końcu każdemu piękne wydaje się coś nieco innego. W swoim (raczkującym) uniwersum postawiłam przede wszystkim na piękno rozumiane poprzez brak brzydoty: spowolnione starzenie się, brak zmian skórnych, dobra regeneracja skóry (brak blizn), niepsujące się zęby itp.

    "Czy ktoś próbował zrobić czarnych niby-wikingów? Może przydałoby się?"
    Jeśli to napiszesz, to ja to przeczytam.

    Lubię Twoje artykuły, czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń